1 grudnia 2015

Happy Family - level hard.

Zaczyna się od "słodkiego, miłego życiaaa.."
Kwiatuszki, prezenciki, potok słów, morze miłości, ogrom czułości, bliskości.
Jest super, mega, wooow! 
Aż w końcu ślub, gołąbeczki, dwie obrączki, kilka dzwonów kościelnych i jazda na wesele. 
Noc poślubna! Tak taak, zapamiętaj ją, drugiej takiej nie będzie. 
A potem zwalniasz tempo, czas uwić swoje gniazdko. 
Fajnie razem wybierać stół, krzesła i sofę do salonu, nie zapomnij o wygodnym materacu do sypialni, może się przydać, bo przecież zaraz usłyszysz "noo, to może postaracie się już o wnuka dla nas??" 
Gniazdko uwite, można się już wprowadzać. Noc fajerwerków, bo przecież trzeba "ochrzcić" każde z pomieszczeń, jeszcze niesie Cię fala uniesień.. a za 9 miesięcy przywitasz słodkiego różowego bobaska. Szaaał! 
No chyba, że baby blues? Niee, przecież Ciebie ogarnia szczęście! 
Jeszcze. 
A potem.. 
mleczka, gryzaczki, pieluszki, kupki, kolki, szpitale i inne "ale". 
Na sofę przeniósł się Mąż, a Ty dzielisz łóżko ze swoim gugającym różowym szczęściem. 
Trzeba je jeszcze ochrzcić.. 
Nie nie, nie łóżko - dziecko! No bo przecież "Co ludzie powiedzą?!" 
Ale jest dobrze, zaproś też kilku znajomych, przecież ostatnio masz dla nich tak mało czasu, będzie okazja żeby się spotkać! I nie martw się, wyjedziecie jeszcze zaszaleć na wspólne wakacje, za jakieś 15 lat, przecież szybko zleci. 
Wróć, nie rozmarzaj się, póki co musisz ogarnąć to przyjęcie. 
A potem to już z górki! 
Bunt dwulatka, trzylatka.. 
Spooko, dasz radę, w końcu ktoś Ci kiedyś pożyczył "słodkiego, miłego życiaaa.."

____________________________________
Trochę w krzywym zwierciadle, z przymrużeniem oka.

Ostatnio kupiliśmy psa. Mały, słodki, czarny labrador. 
Spełniłam swoje marzenie z dzieciństwa. 
Moje szczęście w czarnych barwach. :)